Hiszpania i Portugalia

...

Przejazd. O wyjeździe do Hiszpanii mówi się: autobusem jest zbyt daleko, a samolotem za blisko! To był już trzeci pobyt na Półwyspie Iberyjskim. Po raz pierwszy było to w 1987 wraz z przewodnikami, po raz drugi w 1992r. z okazji Wystawy „EXPO 92” i teraz z uczniami i studentami Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży! Uczestniczyło prawie 50 uczestników, w tym pięciu księży m. in. Piotr Miszczyk – główny organizator i Andrzej Zwoliński. Byłem już z nimi w 1992r. w Turcji! Była to raczej pielgrzymka niż wycieczka.

Zaczęło się od Mszy Świętej w kościele św. Mikołaja i pożegnania ks. prałata Antoniego Sołtysika. Ten wspaniały kapłan, dawny proboszcz mojej, bieżanowskiej parafii przypomniał, jaki jest cel tej ekspedycji. Życzył wielu wrażeń, odwiedzenia zaplanowanych miejsc, dobrego samopoczucia i przypomniał, że każdy uczestnik powinien „znać swoje miejsce w szeregu”!

Przez Słowację i Czechy dotarliśmy do Tyrolu gdzie był pierwszy nocleg. Następnego dnia przez Austrię i północną Italię przybyliśmy do Francji. W pobliżu Grenoble w głębokiej alpejskiej kotlinie był kolejny camping. Otaczały nas lasy i łąki, dookoła żywa, soczysta zieleń, drażniące nozdrza czyste powietrze, piękne widoki na zatopione w chmurach szczyty i jeziora alpejskie!

Cały następny dzien spędziliśmy w La Salette. Na wysokości ok. 1750 m.npm. w pobliżu miejsca gdzie 19 września 1846 r. dwójce małych pastuszków Melani Calvat i Maksyminowi Giraund ukazała się Matka Boska, sędziwy 88 letni biskup de Bruillard w 1852 r. położył kamień węgielny pod budowę bazyliki!

Kolejny dzień i noc spędziliśmy w Avignionie. Nad miastem góruje zamek, w XIV w. rezydencja 7 papieży – największa gotycka budowla Europy. U jego podnóża trwała nieustanna zabawa; występowały różne teatry uliczne, popisywali się swymi talentami cyrkowcy i clowni . Wszędzie były nieprzebrane tłumy rozbawionych, rozśpiewanych i roztańczonych turystów. Trudno było oprzeć się takiej pokusie by trochę zaszaleć, ledwo zdążyliśmy na odjazd autobusu o 8 rano! Zmęczenie było tak wielkie, że niemal wszyscy „przespali” chwilę gdy pzekraczaliśmy granicę Hiszpanii!

Poprzez zabytki poznawać historię”! Przekraczając granicę miałem w pamięci poprzednie pobyty w tym kraju, ale również wielomiesięczne wędrówki po krajach Ameryki Łacińskiej. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie meksykańskie miasta kolonialne; Morelia, Zacatecas i Guanajuato. Wspaniałe katedry, pałace i kamienice mieszczańskie znajdują się na Półwyspie

Pirenejskim i za oceanem! Ogromne wrażenie i tym razem zrobiły na mnie i innych monumentalne zabytki : Katedra i Sagrada Familia w Barcelonie, Benedyktyński Klasztor Montserat, Nuestra Senora del Pilar w Saragossie, Eskorial, Toledo, Mury obronne Avilli, Sewilla. Ale o to co jest najwspanialszym zabytkiem tego kraju wspierają się historycy sztuki: największy meczet Europy „Mezquinta” w Kordobie czy Alhambra – pałac, siedziba emirów w Granadzie ? Niezapomniane wspomnienia pozostawiły „uliczki w Barcelonie” czy spacery po orientalnych dzielnicach Kordoby i Sewilli.

Bogactwo kościołów, pałaców, kamienic mieszczańskich i muzeów jest niewyobrażalne. Niezmiernie interesująca jest kraina zamków- Kastylia czy ojczyzna konkwistadorów- Estramadura, a muzeum „Prado” w Madrycie jest dla mnie najciekawszą galerią malarską na świata!

 

Pielgrzymowanie do Fatimy i Lourdes: Współczesna turystyka ma swe korzenie w średniowiecznym pielgrzymowaniu. Gdy chrześcijańska Europa utraciła na rzecz muzułmanów „Ziemię Świętą” skończyły się pielgrzymki na Wschód. Zaczęły powstawać „Jerozolimy” w Hiszpanii, Portugalii, Francjii, w Polsce... Zaczęto też pielgrzymować do grobów świętych i męczenników. Najsłynniejszym miejscem pielgrzymkowym średniowiecznej Europy był grób św. Jakuba w Santiago de Compostela. Trasy były oznakowane, dobrze strzeżone, bezpieczne, odpowiednio zagospodarowane!

I dziś szlak pielgrzymkowy do Composteli, szczególnie odcinek hiszpański jest bardzo popularny wśród katolików Europy. Co roku tysiące Francuzów, Włochów, a ostatnio i Polaków przybywają do jednego z miast północnej Hiszpanii i z tamtąd codziennie przebywają 20-30 km. Małe miasteczka i wioski mają dostateczną ilość tanich ( czasem bezpłatnych ) noclegów by się w nich zatrzymać. Niestety ten szlak był on poza naszą trasą!

Uczestnictwo w wyprawie ks. Andrzeja Zwolińskiego ( dziś prof. dr chab. PAT w Krakowie) i jego znakomite homilie sprawiły, że ta wyprawa była prawdziwą ucztą duchową. Za każdym razem poruszał jakiś istotny problem w życiu. Jednym razem mówił o tym, że pielgrzym najlepiej wie gdzie idzie i jaki jest cel jego pielgrzymowania, innym razem nawiązywał do ważnych wydarzeń historycznych w dziejach naszej Ojczyzny ( np. 15 sierpnia w Fatimie wspominał, że 75 lat temu, w dzień Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny rozpoczęła się słynna ofensywa z nad Wisły: „Cud nad Wisłą” ) itd.

Uroki trampingu.

Msze święte odprawiane były niemal codziennie, za każdym razem w innej scenerii; raz w kościele, innem razem w lesie, nad jeziorem, nad brzegiem morza, w gaju oliwkowym, czy w miejscach objawień NMPanny w Fatimie i Lourdes!

Przed, czasem po mszy św. było wspólne gotowanie, degustacja posiłków, wielogodzinne dyskusje, spacery. Gdy campingi były daleko od miasta wieczory spędzaliśmy na tańcach i śpiewach. Czasem ( np. koło Saragossy ) włączyli się do zabawy miejscowi turyści. Nieznajomość języka wcale nie była przeszkodą w porozumieniu się!

Tramping można polubić!

Jadzia! Od chwili, kiedy tylkoprzestała mieć kłopoty „komunikacyjne” i kiedy tylko istniała taka możliwość , uczestniczyławe wszystkich moich wyprawach trampingowych; a więc była 4 razy w Turcji, w Italii, na Wołyniu, Podolu, w Hiszpanii i Portugalii, a ostatnio w Indiach i na „Dalekim Wschodzie” . Wiele się przy tym nauczyła, o czym świadczy fakt, że mając 19 lat przejechała z Krakowa do Amsterdamu za 10 złp. A rok później samotnie przemierzyła pół Stanów Zjednoczonych. Sporo też podróżuje po Niemczech (gdzie mieszka) ze swoim mężem i córeczkami - Kasią i Marysią.

Zawsze była b. zdyscyplinowana i koleżeńska, nigdy nie zgubiła się! Tylko raz zaginęła i to własnie w czasie wyprawy do Hiszpanii i Portugalii. W drodze powrotnej odwiedziliśmy Lourdes i tu Jadzia się zgubiła! Nie wpadła w panikę, co jest najgorszą rzeczą w takich przypadkach, ale uczyniła to co powinna uczynić, została w w miejscu gdzie „straciła nas z oczu”! . Po zwiedzeniu domu rodzinnego Bernardetty i młyna wracając tą samą drogą zobaczyłem Jadzię obok Bazyliki Św. Piusa X.

Tanio i ciekawie podróżować też można się nauczyć!

Władysław Grodecki